piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 14

*Kilka tygodni później*

"Oczami Victorii"
                  Obudziłam się o 9:00. Nie szłam dziś do szkoły bo miał odbyć się konkurs taneczny. Ciężko pracowałam nad tym, żeby wygrać. Avan mniej się przykładał jednak miał ułożoną swoją choreografię. Moja była dopracowana, można powiedzieć że perfekcyjna. Jego, byle coś wymyślić i zatańczyć. Nie lubiłam takiego poglądu. Ubrałam spodnie  i krótki top. Na nogi włożyłam trampki. Włosy związałam w kucyk. Poszłam do kuchni i zjadłam kanapkę. Po skończonym posiłku pobiegłam do łazienki gdzie umyłam zęby. Znalazłam kluczyki i pojechałam do miejsca gdzie miał odbyć się konkurs.

"Oczami Demi"
                  Rano obudził mnie mój budzik. Powolnym ruchem poszłam do łazienki gdzie zrobiłam poranną toaletę.  Wróciłam do pokoju i ubrałam czarne legginsy i tunikę. Na nogi włożyłam szpilki. Włosy potraktowałam prostownicą i rozpuściłam na ramiona. Delikatny makijaż i byłam gotowa. Poszłam do kuchni gdzie zjadłam tosty, po skończonym posiłku umyłam zęby. Zabrałam torbę i wyszłam z domu. Skierowałam się na przystanek gdzie czekałam za autobusem gdyż Vick jedzie na konkurs i nie podwiezie mnie do szkoły. Nie mam o to pretensji, plus jest taki, że zobaczę go. Zobaczę Logana, który będzie siedzieć z kolegami. Nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i skierowałam się do miejsca, w którym zawsze siadałam z Victorią:
- Demi! - krzyknął do mnie Maslow:
- Co? - zapytałam zbita z tropu:
- Dzisiaj Victoria ma ten konkurs taneczny tak? - zapytał:
- Tak, a co? - stałam się podejrzliwa:
- Chcesz iść z nami popatrzeć jak zatańczy? - podniosłam jedną brew do góry. James, chce dopingować Victorię? Czy coś mnie ominęło?
- No dobra...
- No to jak wysiądziemy to idziemy tam..
- Ale to będzie jeszcze wcześnie!
- Wiemy, ale nie chce się iść nam do szkoły dlatego idziemy jeszcze na lody... - dołączył się Logan:
- No dobra... - mruknęłam. Nagle autobus się zatrzymał i byliśmy już pod szkołą. Wysiedliśmy i całą grupą skierowaliśmy się do pobliskiej lodziarni. Zastanawiające jest to, że są dla mnie mili i dla mojej przyjaciółki też. Kupiliśmy sobie lody. Ja wzięłam o smaku śmietankowym. To był mój ulubiony smak! Jedząc mrożony przysmak poszliśmy do miejsca \, w którym miał odbyć się konkurs. Na dużych szklanych drzwiach był plakat. Rzuciło mi ię w oczy, że mają być dwa układy:
- Chłopacy! - spojrzeli na mnie:
- Co? - powiedzieli równocześnie:
- Mają być dwa układy a Vick wspominała tylko o jednym. Czy... - przerwał mi James:
- A to gnój, o niczym jej nie powiedział! - Maslow wbiegł do środka a nas zostawił osłupiałych. Spojrzałam na Logana. Wszyscy zgodnie weszliśmy do środka. Rozejrzeliśmy się i skierowaliśmy się na korytarz, który prowadził do kulis. Przy, których stało dwóch ochroniarzy, z którymi kłócił się James:
- Panowie musicie mnie wpuścić! Tam jest moja koleżanka, która nic nie wie że ma zatańczyć dwa układy a nie jeden!
- Nic z tego kolego... - James walnął pięścią w ścianę. Kendall i Logan odciągnęli szatyna na taką odległość, żeby ochroniarze nas nie mogli usłyszeć:
- Co my zrobimy? Ona nie odbiera telefonu! - jęknęłam
- Po pierwsze musimy się uspokoić i pomyśleć logicznie.. - zaczął Logan. Z zamyśloną miną wyglądał tak pociągająco! Odgoniłam jednak tę myśl od siebie bo musiałam skupić się teraz na tym by wymyślić dobry plan. Mijały sekundy a ja miałam pustkę w głowie:
- Jedyną przeszkodą są ochroniarze. Jeśli uda nam się ich odciągnąć od drzwi na tyle daleko byś mógł przez nie wejść to zdążysz ją ostrzec... - zaczął Logan
- Zostawcie to mnie...  - powiedziałam spokojnie i poszłam w kierunku ochroniarzy. Czułam na sobie wzrok chłopaków ale szłam zmysłowo do ochroniarzy:
- Panowie.... - zaczęłam - Czy jest coś co mogłabym zrobić żebyście mnie wpuścili?
- Nie... - warknęli. Pokręciłam głową: (Ten fragment czytajcie przy odpowiedniej muzyczce by było nastrojowo dop. aut)
- Tak się do kobiet nie mówi bo kobieta może zrobić to! - zamachnęłam się torebką i uderzyłam nią ochroniarza. Zdezorientowany zatoczył się na tego drugiego.  Przez co upadli na ziemię, krzyknęłam chłopakom i wbiegliśmy przez drzwi. Słyszeliśmy za sobą krzyki, przekleństwa i odgłos ciężkich butów. Gonili nas. Jako, że miałam szpilki nie mogłam biec. Logan to zauważył i przewiesił mnie  sobie przez ramię. Krzyknęłam żeby mnie postawił bo tak ma małą szansę uciec ale mnie nie słuchał. Zobaczyłam za nami dwóch biegnących ochroniarzy:
- Logan za nami!! - wrzasnęłam. Otworzyłam torbę i zaczęłam szukać czegoś co mogłoby utrudnić im bieg. Jako, że damska torebka jest często wypełniona różnymi rzeczami tak udało mi się znaleźć piłkę od tenisa. Zastanawiałam się co ona tu robiła ale wykorzystałam to i rzuciłam. Piłka poleciała z dużą prędkością i uderzyła jednego ochroniarza w głowę. Niestety drugi wyciągnął krótkofalówkę:
- Przysłać mi posiłki! - minęła minuta a za nim ukazało się dziesięciu innych ochroniarzy ale licząc jeszcze tamtego, który ich wezwał było ich jedenastu ubranych w żółtym kolorze! Logan się zmęczył więc mnie odstawił. Wbiegliśmy w jakieś pomieszczenie. Przeszukałam swoja torebkę i znalazłam w niej baletki. Włożyłam je na nogi, a szpilki wrzuciłam do torby. Znaleźliśmy się w pomieszczeniu z mopami. Jako, że podłoga była ułożona z płytek, dlatego też napełniliśmy dwa wiaderka wody i dolaliśmy sporo środków czyszczących. Powstała duża warstwa  piany. Otworzyliśmy drzwi i wylaliśmy wodę na podłogę tworząc śmiertelną ślizgawkę. W oddali zobaczyliśmy dwóch ochroniarzy, którzy nas zobaczyli:
- Stać! - krzyknęli. Biegli w naszą stronę niestety nie zauważyli, że podłoga jest mokra i długim ślizgiem przejechali przez korytarz uderzając w ścianę:
- Tak! - przybiłam z Loganem piątkę. Jak najostrożniej przebyliśmy  ten śmiertelny odcinek drogi i skierowaliśmy się kolejnym korytarzem do kulis.
"Oczami Carlosa"
                 Goniło mnie dwóch strażników. Po drodze mijaliśmy stół z owocami. Musiałem przy nim przystanąć. Była tam fontanna z czekolady:
- Mają tu fontannę z czekolady! - jęknąłem. Spojrzałem za siebie.Ochroniarze byli coraz bliżej. Wziąłem dwa banany i rzekłem do fontanny:
- Wrócę tu po ciebie.. - powiedziałem czule i pobiegłem. W biegu zjadłem banany a skórki wyrzuciłem za siebie. Spojrzałem w stronę ochroniarzy, poślizgnęli się i upadli na podłogę. Podskoczyłem z radości i pobiegłem dalej!
"Oczami Kendalla"
                Ścigało mnie trzech ochroniarzy. Mijałem po drodze jakieś stoisko z jedzeniem. Zatrzymałem się przy nim i zacząłem rzucać w nich jedzeniem. Nic z tego, puściłem się biegiem przed siebie. Zobaczyłem uchylone drzwi z napisem "Rekwizytornia" wbiegłem tam i rozejrzałem gorączkowo przed siebie. Zobaczyłem fajną rękawicę bokserską na sprężynie. No wiecie taką jak są w bajkach. Naciskasz a ona idzie na przód i uderza kogoś. Złapałem ją i rozejrzałem się gorączkowo. Zobaczyłem sarkofag mumii. Schowałem się tam, ale nie zamknąłem całkowicie. Usłyszałem kroki. Ktoś stanął koło mojej kryjówki. Wysunąłem stopę a ten ktoś potknął się o nią i przewrócił uderzając o coś jeszcze. Ponownie wstrzymałem oddech bo usłyszałem kolejne kroki do miejsca, w którym byłem schowany. Nagle drzwi od mojej kryjówki się otworzyły a ja wystrzeliłem rękawicę trafiając  ochroniarza w nos. Facet upadł do tyłu. Klasnąłem w dłonie i schowałem się za jakimś fotelem. Niedaleko mnie zobaczyłem rozglądającego się żółto-mundurowego. Zobaczyłem, że obok mnie stoi duży gong. Złapałem za to coś co się w niego uderza i skryłem się za nim. jednak nie zauważyłem, że ochroniarz mnie zobaczył i poczułem jak ktoś mnie puka w ramię.  Zamknąłem oczy i odwróciłem się z tym czymś i trafiłem go w krocze bo stał bokiem:
- Kalafior.... - jęknął i padł na kolana:
- Sorry stary... - wzruszyłem ramionami i wybiegłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się gorączkowo i pobiegłem przed siebie.
"Oczami Jamesa"
              Ścigało mnie dwóch ochroniarzy. Biegłem przed siebie i nagle zobaczyłem ogromny stół. Wślizgnąłem się pod niego. Gdy ochroniarze byli blisko wystawiłem nogę. To wystarczyło by ich znokautować. Wyszedłem spod stołu i zobaczyłem, że biegną w moja stronę Demi i Logan:
- Co robimy? - zapytałem. Usłyszeliśmy krzyki, spojrzeliśmy w tym samym kierunku. Biegli do nas Carlos i Kendall a za nimi dwaj ochroniarze. Nasza trójka spojrzała po sobie. Logan kiwnął głową i złapał Lovato za ręce a ja ją za nogi. Dziewczyna krzyknęła przerażona. Rozhuśtaliśmy ją i wyrzuciliśmy w powietrze. Carlos zrobił unik tak samo jak Kendall. Ochroniarze nie mieli szczęścia i Demi w nich uderzyła. Runęli impetem na ziemię.  Logan pomógł podnieść się Demi i wszyscy ruszyliśmy w stronę kulis. Biegliśmy ile tchu mieliśmy. Zostało mało czasu. Wbiegliśmy wreszcie za kulisy. Dostrzegłem Vick i podbiegłem do niej....
"Oczami Victorii"
                 Stałam właśnie i czekałam aż nadejdzie nasza kolej. Nagle podbiegł do mnie James i spółka w tym Demi?!
- Co wy tu robicie?! - krzyknęłam zdziwiona
- Długa historia... - wydyszała Demi:
- Posłuchaj.. musisz zatańczyć dwa układy a nie jeden! - krzyknął Maslow
- Jak to dwa? - zapytałam zdziwiona
- Normalnie.. jeden w duecie a drugi solo
- Jesteście pewni?
- Tak! Widzieliśmy na plakacie na drzwiach! Avan ci nie powiedział?
- Nie! - warknęłam. Spojrzałam z nienawiścią na  chłopaka. Myślał, że w ten sposób odpadnę. O nie, dzisiaj dostanę dwie nagrody!
- Dziękuje wam! - usłyszałam dźwięk oznaczający że teraz moja kolej. Razem z Jogią udałam się na scenę gdzie zaczęliśmy tańczyć. Muzyka była dobrze dobrana. Tańczyliśmy ja miałam dużo kocich ruchów ale w mojej choreografii były też salta, obroty i Toprock. Oczywiście Drop, a następnie Footwork. Gdy tylko muzyka się skończyła usłyszeliśmy brawa. Ukłoniliśmy się i wróciliśmy za kulisy. Napiłam się wody i gorączkowo myślałam co by tu zatańczyć. Myślałam i myślałam aż wreszcie układ sam ułożył mi się w głowie.
                Nadszedł czas aby wreszcie zmierzyć się  z tym co mnie czekało na scenie. Wyszłam na scenę. Muzyka zaczęła lecieć, a ja tańczyłam. Szło mi łatwo, ale żeby nie zanudzić publiczności to pięknym skokiem i obrotem w powietrzu wylądowałam na panelu jurorskim. Tańczyłam, a jurorzy mieli wstrzymany oddech. Mój taniec był genialny.
                Wszyscy już zatańczyli. Czekaliśmy teraz na wynik jurorów. Można było zdobyć dwie nagrody. Jedną za taniec w duecie a drugą za występ solowy.Czekaliśmy i czekaliśmy aż wreszcie zaczęto ogłaszać:
- Na początek chcę pogratulować wszystkim uczestnikom. W tym roku poziom był bardzo wysoki. Nie będę przedłużać i odczytam wyniki. Na początek występy w duecie. Trzecie miejsce zajęli Sam Smith i Alex West - rozległy się brawa. Nagroda wręczona, zdjęcie i juror czytał dalej - Drugie miejsce otrzymuje Victoria Jutice i Avan Jogia - krzyknęłam zaskoczona. Razem z Avanem poszliśmy odebrać nagrodę, ustawiliśmy się do zdjęcia. Wróciliśmy na scenę - Pierwsze miejsce zajmuje David Cameron i Nathalie Parker - klaskałam osobom, które zajęły pierwsze miejsce. Widziałam ich występ i muszę przyznać, że byli niesamowici. Czekałam tylko jeszcze na wyniki za występ solowy:
- Teraz poznamy osoby, które najbardziej zachwyciły mnie swoimi solówkami. Zaczynajmy.. - juror otworzył kopertę. Popatrzył się na nią chwile, która wydawała mi się wieczna:
- Trzecie miejsce zajmuje Alex West! - klaskaliśmy. Nagroda została wręczona, fotka zrobiona - Drugie miejsce zajęła Nathalie Parker! - znowu klaski, wręczenie nagrody i fotka. Teraz miejsce, na które bardzo czekałam - Mieliśmy wytypowane dwie osoby... z tego samego duetu, ale tylko jedna osoba podbiła nasze serca i kolejny raz z rzędu, pierwsze miejsce zdobywa Victoria Justice! - pisnęłam i pobiegłam po nagrodę. Moje marzenie się spełniło!! Pocałowałam medal i za pozowałam do fotografii. Czyli Avan miał szansę na pierwsze miejsce i jego plan by się powiódł gdyby nie to, że umiem wymyślić układ na poczekaniu. Jestem taka szczęśliwa. Poszliśmy za kulisy gdzie przytuliłam mocno Demi:
- Udało się! - krzyknęłam
- Ciesze sie razem z tobą ale bębenki mam tylko jedne - zaśmiała się dziewczyna. Teraz podszedł do mnie James:
- Moje gratulacje... - wyciągnął ręce. Byłam tak szczęśliwa, więc postanowiłam go przytulić. Staliśmy tak chwilę, aż wreszcie "odkleiliśmy" się od siebie i wyszliśmy z budynku. Pożegnaliśmy się i każdy udał się w swoją stronę
***********************************************************************************
Tak, w tym rozdziale trochę się działo i wyszedł dłuuuugi ;D
Mam tylko wrażenie, że końcówka mi się nie udała i była strasznie nudna :(
Czekamy na komentarze, wasze opinie, pytania itp :*

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!!

           Żeby święta były syte, żeby rózgą było bite.
    By choinka w twojej chacie nie śmierdziała tak jak gacie,
           tylko była kolorowa a na dole stał se browar.
     Na pasterkę ruszaj śmiało ksiądz na tacy ma za mało.
           Daj złotówkę albo dwie niech i on ucieszy się.

                                                                    
                                                                                  Życzą:
                                                                   Marcela i Magda P

wtorek, 17 grudnia 2013

Jednorazówka Magdy P :)

Poniższy tekst nie ma na uwadze obrażenie fanów 1D. Jeśli nim jesteś, to wiedz, że nie mam ochoty Cię obrażać. Jeśli nim nie jesteś to i tak nie musisz brać tego dosłownie ;)
Miłego czytania ;) Mam nadzieję, że się spodoba ;)

*****************************************************
Nazywam się Jessica Bell. Mam 19 lat. Jestem wielką fanką Big Tmie Rush. Pomimo że mieszkam w Nowym Jorku jeszcze nigdy nie mogłam ich spotkać, choć jest to moje największe marzenie i już od dobrych kilku lat próbuję je spełnić.
Moja przygoda zaczęła się pewnego letniego dnia. Był środek lata, upał dawał w kość. Poszłam na spacer razem z młodszym bratem Maxem. Ma 16 lat, nie jest Rusherem, wręcz przeciwnie- directionerem. Nigdy go nie rozumiałam. No bo jak chłopak, i to jeszcze w takim wieku może być wielkim "fanem" zespołu dla małych dziewczynek? Nigdy nie mogliśmy dogadać się w kwestii muzycznej, więc z reguły unikaliśmy tego tematu. Tego dnia nie udało się jednak zachować uwag dla siebie. Max zaczął kłótnię z grubej rury.
- Dlaczego niby tak nienawidzisz 1D?
- Nigdy nie mówiłam że ich nienawidzę... Skąd ta myśl?
- Jestem twoim, chcąc nie chcąc, starszym bratem... Wiem wszystko o rzeczach i osobach, które kochasz albo nienawidzisz...
- Czyżby? Niby skąd?
- No nie wiem... Jakoś tak... Po prostu... To dlaczego tak jest?
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to spoko. Powiem ci, ale tylko jeśli ty mi powiesz, dlaczego nie lubisz BTR, dlaczego nimi szydzisz...
- Ok... Coś za coś. Ale ty pierwsza.
- Luz. Ale się nie unoś i daj mi skończyć... No więc: irytują mnie...
Zaczęłam wymieniać mu największe problemy 1d i ich muzyki. Pomruczał trochę pod nosem, ale nie miał za wiele do gadania, bo przyszła jego kolej jako wytykacza błędów i złośliwości. Wolał jednak nic nie mówić i "pójść po watę cukrową". Uznałam to za ucieczkę od problemów i usiadłam na parkowej ławeczce. Zobaczyłam przejeżdżające po ulicy czarne BMW. Jechało powoli i w końcu zatrzymało się w bramie parkowej. Wysiedli z niego dwaj faceci w czarnych ubraniach i okularach. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych. Przestraszyłam się trochę, bo zauważyłam że jeden z nich ma spluwę w kieszeni. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w parku sama. Nawet Max zniknął. Zaczęłam bać się naprawdę. Przyszły mi do głowy plany o ucieczce: Skoro jestem tutaj tylko ja, to będę wzbudzać ich podejrzenia, cokolwiek chcą zrobić... Muszę gdzieś się ukryć... Albo uciec... Ale to też będzie podejrzane... Kurcze, co ja mam zrobić... Jeśli oni prowadzą jakieś badania to nic nie powinni mi zrobić... Jeśli to gliny to pewnie zatrzymają mnie na chwilę i spytają o coś... Ale o co?! W głowie zaczęły kłębić mi się myśli. Nagle zobaczyłam coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Głupi Max podszedł do gościa ze spluwą! Myślałam, że go w domu zabiję! O ile nie zrobiliby tego ci goście. W pewnym momencie osłupiałam. Max i ci goście zaczęli się szarpać. Widać było że Max się bronił, ale tamci chcięli go siłą wciągnąć do samochodu. Nie myślałam już co robię. Pamiętam tylko krzyk Maxa i podbiegnięcie do BM-ki. Straciłam przytomność...
Obudziłam się w jakimś magazynie. Metalowe ściany, metalowe stoły, regały... Obok mnie siedział Max. Byliśmy związani. Na przeciwko nas siedział jakiś gangster w kominiarce i z młotkiem w ręce.
- Szefie! Śpiąca Królewna się obudziła! - krzyknął facet, który nas pilnował.
- No proszę! Co za miła niespodzianka! Już myślałem że już nic cię nie wybudzi, nawet pocałunek twojego księcia z bajki... A specjalnie dla ciebie go tutaj sprowadziłem.
- A skąd ty niby możesz wiedzieć kto jest moim księciem?! - bezsensownie wdałam się w "rozmowę" z gangsterem.
- Zapytaj swojego braciszka.
Spojrzałam na Maxa pytającym wzrokiem.
- Powiedziałem, że twoimi księciem jest jeden z Big Time Rush...
- No właśnie. A dlatego że nawet twój braciszek nie wiedział, który to z nich jest twoim księciem na białym koniu... Sprowadziłem wszystkich. - Gangster pstryknął palcami i dwóch gości wprowadziło skrępowanych chłopaków. Myślałam, że naprawdę zabiję Maxa. Za nic nie chciałabym, żeby BTR wpadło w takie kłopoty! I to jeszcze dzięki niemu! Oczy zrobiły mi się wielkie, szczękę starałam się trzymać przy sobie, choć co jakiś czas opadała do ziemi. Gangster znowu zaczął gadać - No ale skoro nasza księżniczka już się obudziła, a chłopcy nie są nam potrzebni, to możemy odesłać ich do domu... NIE, JEDNAK NIE! Przypomniałem sobie właśnie, że jeśli bym was wypuścił, to moglibyście narobić niezłego bigosu... - Kazał wspólnikom rzucić chłopaków na ziemię, i to dosłownie. Kiedy uderzyli twarzą o stalową podłogę było słychać tylko głośny trzask. Kiedy się podnieśli i usiedli zauważyłam, że Loganowi i Jamesowi leci krew z nosa. Nieznośny gangster znowu zaczął ględzić - Oooo... Co ja widzę... Najwyraźniej już narobiliście niezły bigos... Swoją drogą, mam ochotę na bigos! Załatwcie mi duuuży garnek bigosu! Mam słabość do polskich dań...
Wszyscy odeszli. Przypomniałam sobie, że mam w kieszeni paczkę chusteczek. Cudem udało mi się ją wyciągnąć. Wyjęłam kilka i podałam Loganowi i Jamesowi. Miałam przeczucie, że w tej sytuacji tylko tak uda mi się im pomóc. (rozmowa: Jess, L- Logan, K- Kendall, C - Carlos, J - James; dop. autora)
Jess: Macie... Może jakoś wam się uda wytrzeć tę krew...
L: Dzięki...
Jess: Nasze pierwsze spotkanie wyobrażałam sobie zupełnie inaczej...
K: Pierwsze spotkanie?
Jess: No tak... Wiecie bardzo was lubię... Mogę śmiało stwierdzić że... No, że was kocham...
J: No, no. Czego my się tutaj dowiadujemy. - James szeroko się uśmiechnął, przez co ja automatycznie miałam wielki wyszczerz na twarzy. Ich uśmiechy mnie zawsze rozwalają.
Jess: Dla was to szara codzienność... Mogę się założyć, że codziennie spotykacie swoje fanki... I że każda z nich mówi wam to samo...
K: Dla nas każdy Rusher jest wyjątkowy. - Czułam że zaczynam się rumienić.
Rozmowa się rozkręciła. Zaczęliśmy gadać o szarej rzeczywistości, o codziennych problemach. Każdy dodawał coś ze swojego życia. Tylko Max był cicho. Czasem gdy któryś z chłopaków powiedział coś śmiesznego uśmiechnął się, chociaż udawał, że wcale go to nie śmieszyło, jakby tego w ogóle nie słyszał, jakby nas wcale nie słuchał. Miłe humory i żarty i tak nie dały nam zapomnieć o tym, że jesteśmy skrępowani, i tak naprawdę nie możemy uciec.
Wreszcie udało mi się zobaczyć, o co chodzi tym gangsterom. Zabrali nam telefony, z których dzwonili do rodziców. Chcieli wyłudzić okup, zarówno za mnie jak i Maxa, nie wspominając już o BTR. Z rozmów wynikały jasne zasady: 25000, albo pożegnaj się z Jessicą, Maxem; 50000 albo pożegnaj się z Kendallem, Jamesem, Loganem, Carlosem.
Poza tyn zajmowali się fałszowaniem kasy. Podejście chłopaków do tej sprawy było godne podziwu.
L: Musimy się stąd wydostać...
K: Brawo! Odkryłeś Amerykę... Jakbyś mi powiedział w jaki sposób, to może bym się ucieszył.
C: Chłopaki. Kłótnie w niczym nie pomogą... Obmyślmy lepiej plan ucieczki...
K: Czy mi się zdaje czy Carlos nareszcie powiedział coś mądrego?
C: Dziękuję!
Jess: Nie wiem czy uda nam się uciec... Spójrzcie, ich jest z 15! A nas tylko 6!...
L: To nic... Uda nam się, mogę ci to zagwarantować...
Jess: No nie wiem... Boję się... Oni mają spluwy no i w ogóle...
L: A my mamy mózgi... No i Kendalla. Kendall, jaki jest plan?
K: A co ja jestem, strateg?! - Wszyscy przytaknęliśmy. W końcu Kendall słynie z tego, że w sytuacjach awaryjnych ma jakiś mądry plan. - No dobra... Plan, plan, plan...- W tym momencie blondyn spojrzał na Jamesa. - James? Mogę wiedzieć co robisz? James?!
J: Cooo?
K: Na co się tak gapisz?!
J: Eee... No wiesz, przeglądam się... Taki gość jak ja, musi zawsze wyglądać stylowo, nawet podczas porwania...
K: Dobraaa... Nie skomentuję tego... Może zostawimy go tutaj jak będziemy wiać co?
L: Tak, to dobry plan.
Jess: Zgadzam się... Ten laluś będzie nas tylko spowalniał...
J: Ekhm... Chciałbym wam przypomnieć, że moja pomoc może wam się przydać... No bo niby kto przez 10 lat chodził na zajęcia z karate?
L: O tym zapomnieliśmy... Więc najpierw pomożesz nam stłuc tych gości, a potem cię zwiążemy i zostawimy tutaj.
W tym momencie przyszedł do nas szef gangu. Oznajmił, że nie dodzwonił się do nikogo, ale zostawił wiadomości na automatycznych sekretarkach... Jaki to jest idiota - pomyślałam. Powiedział też, że nasi rodzice mają godzinę na zapłacenie okupu, a jeśli nie, to możemy pożegnać się z życiem... Nie wiedzieć czemu, ciągle trzymał na rękach jakiegoś psa... Wyglądał na chihuahuę. Potem oddał go komuś i kazał mu przynieść owczarka niemieckiego, którego też wziął, a raczej próbował wziąć na ręce. Tak, to jest jeden, wielki idiota... - stwierdziłam. Podejrzewam, że chłopacy też mieli w głowie te słowa.
Mieliśmy już niecałą godzinę. Biorąc pod uwagę to, że rodzice są w pracy do późna nie mogliśmy liczyć na ich pomoc. Nikt nie potrafił wymyślić odpowiedniego planu, a czas mijał nieubłaganie. Skutki były następujące: minęła godzina, nikt nie przybył z odsieczą, a gangsterzy zostawili nam piękną niespodziankę i uciekli. Niespodzianką była ogromna betonowa kula wisząca na łańcuchu, który miał zerwać się za dosłownie godzinę. Powoli zaczęłam modlić się o przeżycie. Z wielkiej opresji starali się wyrwać mnie chłopacy, głównie BTR, bo Max ciągle się nie odzywał. Pewnie rozmyślał o tym, że już nie spotka 1D... Wolałam tego nie komentować, bo znowu byłabym złą siostrą, która nie rozumie, albo nie chce zrozumieć młodszego brata i jego potrzeb i marzeń. Carlos, jako mistrz taktu, przestał wszystkich pocieszać i odpalił jeden ze swoich niezłych tekstów.
C: No to pora się pożegnać... Miło mi było z wami pracować...
K: Carlos! Nie utrudniaj sytuacji! Nie widzisz że zaraz może być z nami źle?
C: No właśnie widzę. I dlatego chcę się pożegnać.
Jess: Chłopaki! Nie możemy się tak łatwo poddać! Musimy coś zrobić!
Zapadła chwila milczenia. Nagle Logan wykrzyknął!
L: Zaraz, chwila! James!
J: Logan!
L: Zawsze nosisz przy sobie bandankę i grzebień tak?
J: No raczej. Bandanki są cool, a ze szczęśliwym grzebyczkiem się nie rozstaję!
L: Taaa... Ale! To może nam pomóc!
K: Niby jak doktorku? - Kendall rzucił Loganowi prześmiewcze spojrzenie.
L: A niby tak... Te linki są na klucz. Jeżeli uda mi się przekręcić zamek...
C: Poszukasz klucza i uwolnisz nas wszystkich!
Jess: Słuchajcie, Carlos chyba naprawdę doznał objawienia, a ten plan może się udać.
L: No ba! W końcu jestem geniuszem! Doktorkiem, jakby to powiedział jeden z nas, tu obecnych... - teraz Logan posłał prześmiewcze spojrzenie Kendallowi. - No dobra! James! Dawaj bandankę!
K: Tak! Trzeba w końcu zacząć misję Uwolnić wszystkich spod rąk złoczyńcy i jego wielkiej kuli z betonu, która może zrobić wielkie kuku!
L: Stary, była umowa...: Następnym razem ja wymyślam nazwę misji. Wcale nie trzymasz się zasad...
K: Cóż... Niegrzeczni chłopcy robią co chcą.
Jess: Chłopcy! Radzę wam dobrze! Zachowajcie uwagi na później! Zostało 5 minut!
Wszyscy zaczęli się gorączkowo miotać na swoich krzesłach. Logan próbował otworzyć kłódkę w linkach, ale bezskutecznie... Czas płynął, zostały 3 minuty, kiedy do akcji wkroczył James w postaci Bandana-mana. Po kilkunastu sekundach otworzył kłódkę przy swoim krzesełku. Pobiegł po klucz. Kiedy przybiegł z powrotem z kluczem w ręce spojrzałam na zegar. Zostało 30 sekund. Zaczęła się walka z czasem. James zaczął zdejmować kłódki przy kolejnych krzesłach. Nie wiem dlaczego, ale moje zostawił na sam koniec, kiedy zostało tylko 5 sekund. W chwili, gdy kula zaczęła lecieć w naszą stronę udało mu się otworzyć zamek. Szybko odskoczyłam od krzesła, czułam jakbym szybowała i wpadłam Loganowi w ramiona. Oczy zrobiły mi się wielkie. Patrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi paczadłami. Kiedy tylko widziałam te oczyska na jakimkolwiek zdjęciu rozpływałam się... A tu proszę: Nagle znalazłam się w ramionach ulubionego wokalisty, który na dodatek zaczął patrzeć w moje oczy jak w obrazek.
K: Heeeej! Gołąbeczki! Nie lepiej stąd wiać? Albo nie wiem... Pójść na policję?! - Po tych słowach odskoczyłam od Logana i zaczęłam udawać, że wcale się do niego nie tuliłam. Gdy wychodziliśmy z magazynów nie rozmawialiśmy. Kendall, James i Carlos szli przodem, ja z Loganem za nimi, a na szarym końcu szedł Max. Nie odzywał się wcale, zachowywał się tak, jakby był nieobecny.
Pojechaliśmy na policję i zgłosiliśmy całe zajście. Potem poszliśmy na pizzę. Wymieniliśmy się numerami i nickami na skype. Po skończeniu pizzy o dziwo Max podziękował chłopakom za pomoc w ucieczce. Nie myślałam, że się odezwie, ale jednak. Podziękowania z jego strony przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Wkrótce chłopacy pojechali, a ja z Maxem udałam się do domu. Zaczęłam rozmowę. Byłam ciekawa czy nadal czuje on taką niechęć do BTR.
- Twoje podziękowania mnie zszokowały...
- Taaa... Musiałem im podziękować... W końcu pomogli nam z tamtąd uciec... No i tak naprawdę nas uwolnili.
- Tak... Za to należą im się podziękowania, to prawda...
- I wiesz co... To są bardzo fajni goście... Polubiłem ich...
- No proszę! Tego się naprawdę nie spodziewałam! Mój niewdzięczny młodszy braciszek directioner polubił Big Time Rush!
- Tak... I szczerze... 1D to faktycznie zespół dla małych dziewczynek, którą nie jestem...
- Cieszę się, że zmieniłeś zdanie co do BTR...
Włączyłam Windows Down i pomaszerowaliśmy do domu.
*******************************************************

Mam nadzieję że podobała Wam się moja pierwsza jednorazóweczka ;) ocenki piszcie jak zwykle w komentarzach ;) wszystkie mile widziane ;*** pozdrowionka ;*** Madzia P

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 13

  "Oczami Victorii"                         

              Obudził mnie budzik o 6:00. Szybkim ruchem go wyłączyłam, miałam potwornego kaca! Poszłam do łazienki i wzięłam lodowaty prysznic. To mnie otrzeźwiło, odświeżona wróciłam do pokoju gdzie ubrałam rurki i białą bokserkę. Do tego ubrałam baseballówkę a na nogi włożyłam trampki. Włosy rozczesałam i rozpuściłam, delikatny makijaż i już tak nie straszyłam wyglądem. Podreptałam do kuchni i pierwsze co zrobiłam to wypiłam 2 kubki wody z ogórków. Nie smakowała wspaniale ale już nie odczuwałam tak bardzo kaca. Zjadłam szybkie śniadanie i 3 razy wyszorowałam zęby. Zabrałam plecak i usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dostałam SMS-a od Demi "Nie będzie mnie dzisiaj w szkole bo leżę chora w łóżku. Powodzenia! ;*" Westchnęłam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do szkoły. Zaparkowałam na parkingu. I poszłam na lekcje, na pierwszej miałam matmę. Oczywiście nasza nauczycielka musiała zrobić kartkówkę. Jak ja jej nienawidziłam! Moim zdaniem babę na stosie trzeba było spalić! Zadzwonił dzwonek na przerwę ale i tak musiała nas zatrzymać, niby na sekundę bo musi coś dopowiedzieć ale ta "sekunda" trwała całą przerwę. Nikt u mnie w klasie nie lubił matematyki i nikt nie lubił tej nauczycielki. Następna lekcja to chemia, kolejny przedmiot którego nie lubiłam. Reszta lekcji przebiegła rwnie nudno jak dwie pierwsze:
- Teraz idziesz na próbę z tym nowym? - zapytał mnie James gdy odkładałam podręcznik od angielskiego do szafki:
- Niestety tak... nie widzi mi się to.. - mruknęłam
- Chyba aż tak źle nie będzie.. może cie tylko pocałować.. no chyba, że masz ochotę na więcej...
- Ja to nie Ty...  dla mnie to jest żółtodziób i nachalny facet, któremu mam ochotę skopać dupę..
- Ja nic nie mówiłem.. - podniósł ręce w geście obronnym i poszedł. Westchnęłam i poszłam o sali, w której miałam mieć próbę. Jak się okazało pomieszczenie było puste co mnie ucieszyło. Włączyłam muzykę i zaczęłam się rozciągać.

"Oczami Jamesa"
                 Po rozmowie z Victorią oddaliłem się od niej ale szybko weszłam do sali, w której miała mieć próbę z tym nowym. Schowałem się w takim miejscu, w którym nikt mnie nie widział ale ja miałem widok na wszystko.  Do sali weszła Justice, włączyła muzykę i zaczęła się rozciągać. Jej ciało było bardzo pociągające. Jej kocie a zarazem seksowne ruchy były tak pociągające, że ogarnęło mnie podniecenie. Nagle do sali wszedł Avan...

"Oczami Victorii" 
                 Rozciągałam się w rytm muzyki, gdy do sali wszedł Avan. Gdy zobaczył, że dopiero się rozciągam odetchnął:
- To co tańczymy...
- Mam fajną piosenkę tylko gdy śpiewa dziewczyna śpiewa ja tańczę gdy śpiewa facet tańczysz ty... wychodzi na to, że każdy tańczy swoja choreografię...
- Jak chcesz.. - mruknął zawiedziony. Wymyślałam własny układ i szło mi bardzo dobrze. Potańczyłam tak jeszcze z godzinkę i wyszłam z sali. Byłam zmęczona a chciałam iść do domu. Zatrzymał mnie Avan kladąc mi rękę na ramieniu. Szybko ją strzepnęłam:
- Nie tykaj... - warknęłam. Podniósł ręce w geście obronnym:
- Pomyślałem, że może poszlibyśmy na.. - nie dokończył bo przerwałam mu brutalnie:
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Uświadom sobie koleś, że nie zamierzam nigdzie z tobą iść...
- Będę próbował..
- Próbować to se możesz prostytutki w burdelu...  - zgasiłam go. Nie zaszczycając go moim spojrzeniem wyszłam ze sali trzaskając drzwiami. Ruszyłam korytarzem i wychodząc se szkoły wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon.

"Oczami Jamesa"
                 Gdy Vick, zgasiła tego chłopaka i on sam poszedł w jej ślady i opuścił salę ja wyszedłem z ukrycia. Obserwacja Justice za wiele mi nie dała. Nadal nie mogę sobie wyjaśnić tego dziwnego uczucia. Wszystko mnie w niej pociąga, ale pociąganiem nie można nazwać miłością. Kiedy ona jest w pobliżu czuje się inaczej, kiedy z nią rozmawiam czuje się dziwnie. Dziwnie przyjemnie, nie flirtuje z nią jak podczas rozmów z innymi dziewczynami. Rozmawiam z nią tak normalnie, bez głupich tekstów na które lecą prawie wszystkie laski. Tyle, że ona to nie wszystkie.Ona jest wyjątkowa i byle tekst ją nie oczaruje. Coś czuję, że jeszcze szmat czasu przede mną zanim uświadomię sobie co do niej czuję....
***********************************************************************************
Wybaczcie nam ten kolejny krótki rozdział ale tak jakoś wyszło =(


czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 12

"Oczami Demi"
                 Wyszłam z klasy bo skończyłam jedną z lekcji muzycznych. Szłam korytarzem i wpadłam na wściekłą Vick:
- Co jest? - zapytałam zdziwiona i trochę zaniepokojona. Przyzwyczaiłam się już do tego, że Victoria była ta przebojowa a ja ta nieśmiała. Jednak kochałam tę wariatkę za wszytko. Choć ja też do grzecznych nie należałam:
- Jakiś nowy chłopak w naszej szkole w naszym wieku do mnie zarywa... najgorsze w tym wszystkim jest to, że muszę z nim jechać na konkurs taneczny i mamy tańczyć w duecie! - to mnie trochę zszokowało:
- Może jakbyś go lepiej poznała to może się okazać, że to twoja druga połówka?
- Aleś ty romantyczna... on jest przystojny ale mnie irytuje nawet jak nic nie mówi!
- Co z tego, że jestem romantyczna! Przynajmniej ja zachowuje jedną rzecz dla tego jedynego! - żachnęłam się. Cóż jeśli coś zrobić to tylko z tym jedynym. Vick nie podzielała tak tego ale starała nie wyśmiewać moich poglądów. Poszłyśmy na stołówkę a tam akcja potoczyła się bardzo szybko...  Miley wylała shake na podłogę a Vick tego nie zauważyła.. przebieg sytuacji przebiegł bardzo szybko...
"Oczami Victorii"
               Nagle się poślizgnęłam. Czułam jak lecę do tyłu i w duchu modliłam się żeby niczego nie złamać. Poczułam przypływ adrenaliny przez co mój wzrok bardziej się wyostrzył więc kontem oka widziałam jak w moja stronę biegnie ten pojeb - Avan. Jednak nagle zatrzymałam się i nie czułam już poczucia lecenia w dół. Czułam natomiast mocne umięśnione ramiona i dłonie na moich plechach. Szeroko otwartymi oczami patrzyłam na twarz Jamesa, która była blisko niebezpiecznie mnie. Oddech mi przyśpieszył a serce zabiło. Wtedy trafiła mnie niewidzialna strzała amora. Cholernie broniłam się przed tym uczuciem do Jamesa bo miałam przebłyski w świadomości, która mówiła mi że jest on seksowny. Tyle, że przez naszą wojnę mogę wykluczyć randki i inne zabawy z jego udziałem. Przymknęłam oczy bo było mi zajebiście w jego ramionach ale postawił mnie szybko do pionu. Przypomniałam sobie, że obserwuje całe zajście duża liczba ludzi, która była teraz w stołówce. Wyprosotwałam sie i spojrzałam na Jamesa:
- Dzięki - powiedziałam spokojnie. Może z pozoru byłam spokojna ale wszytko wewnątrz mnie wrzało i każda komórka mojego ciała pragnęła Jamesa tak bardzo, że opuściłam stołówkę. Potrzebowałam świeżego powietrza bym mogła znów racjonalnie myśleć choć jedynym pocieszeniem i patrzenie przez pryzmat obiektywizmu była wódka. Jeszcze dziś zakupie sobie 0.5 litra porzeczkowej. Przy niej zawsze lepiej mi się myślało...
                Gdy tylko lekcje się skończyły odwiozłam Demi do domu. Zaraz po tym pojechałam do sklepu i zakupiłam alkohol. Wróciłam do domu i poszłam do pokoju. Otworzyłam butelkę i nie fatygując się żeby pójść po kieliszek zaczęłam pić z gwinta. Poczułam przyjemne ciepło rozlało się po całym moim ciele. Piłam i piłam. Robiąc czasem przerwę żeby wziąć głęboki oddech. Czułam jak po moich żyłach rozchodzi się mój ulubiony trunek. Świat postrzegałam inaczej więc postanowiłam uruchomić pryzmat obiektywizmu i zmierzyć się z uczuciem, które wreszcie wygrało. Muszę przyznać się sama przed sobą. Zakochałam się w Jamesie. Wtedy gdy całował mnie w stołówce nie zwróciłam uwagi na to jaki ten pocałunek był. Wściekłość przesłoniła mi oczy czarna opaska. Kierowałam się emocjami, które były domieszką gniewu i furii. Co ja mam teraz zrobić? Czy jest szansa by James był moich chłopakiem? Może odwzajemnia moje uczucia? Nie! Nie! Nie! James traktuje cie prawie jak każdą dziewczynę w szkole! Nie masz szans...
************************************************************************************
Rozdział wyszedł ciut krótki ale mam nadzieję, że zaciekawiłam was co do dalszych losów Vick i Jamesa. Kogo wybierze nasza Victoria? Jak potoczą się jej relacje z chłopakami? Dowiecie sie tego czytając dalsze rozdziały ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=OBSERWUJESZ