sobota, 26 kwietnia 2014

Z DZIENNIKA DEMETRII LOVATO

~*~Oczami Demi~*~
24 lipca
Dzień, jak co dzień... Nic się ciekawego nie dzieje w życiu początkującej aktorki... Piosenkarki też, ale mniejsza z tym... Z resztą. Kto by chciał zatrudnić kogoś, kto nie ma za sobą żadnych doświadczeń związanych ze sceną? No chyba że zaliczałby występy        w szkolnych przedstawieniach... Tak czy inaczej. Trzeba to przeżyć. Teraz idę się przejść, może humor mi się poprawi...

Szłam drogą przez las. Było zupełnie ciemno. Gdyby nie telefon, pewnie nie wiedziałabym dokąd idę. Po kilkunastu minutach spędzonych w ciemności wyszłam na otwarty teren. Co jakiś czas mijałam pojedyncze drzewa rosnące przy drodze. Było prawie tak ciemno jak w lesie. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy. Tylko księżyc wyłaniał się zza chmur przypominając o sobie i lekko oświetlając mi ścieżkę. Jego jasna poświata przypomniała mi o ważnej rzeczy: jest pełnia. Wychodząc z domu całkiem o tym zapomniałam. Wiedziałam, że podczas pełni nie jestem bezpieczna. Zaczęłam mieć wrażenie, że ktoś na mnie patrzy. Zdałam sobie sprawę że to uczucie towarzyszyło mi już od wyjścia z domu. Od tej pory bałam się nie na żarty. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Miałam przed sobą trudny wybór. Wybrać drogę krótszą, lecz prowadzącą przez las, czy dłuższą, biegnącą obok zabudowań? Wybrałam pierwszą wersję. Ruszyłam przed siebie i znacznie przyspieszałam z każdym kolejnym krokiem. Po chwili znalazłam się z powrotem w ciemnym lesie. Mój marsz można by porównać z biegiem, i nie różniły by się prawie w ogóle. Jedyny minus tej drogi był taki, że las ciągnął się niemal do samego domu, a w pobliżu nie było żadnego zabudowania. O czym ty myślisz?! Przecież tam jest jeden budynek...Tak... Zapomniałam o starym, opuszczonym kościółku. Stał niedaleko drogi, lecz nadal mieścił się w lesie. Ogrom bluszczu porastający jego ściany tylko dodawał mu wrogiego wyglądu. Z reguły wszyscy go omijali. Twierdzili że krążą tam złe moce, które o pełni księżyca wypełzają na świat. Miały tylko jeden cel: zabić tego, kto wiedział o nich za dużo, i kto akurat w tej chwili znajduje się w ich zasięgu. Na chwilę przystanęłam. Nagle usłyszałam jak w głębi lasu trzasnęła jakaś gałązka. Ty idiotko... Przecież to las... Zwierzęta tu mieszkają, geniuszu... Doprowadziłam się do porządku pomału uspakajając myśli. Ruszyłam w dalszą drogę do domu. Starałam się iść przed siebie nie zwracając uwagi na leśne odgłosy. Niestety, nie udało mi się to. Już po chwili rozejrzałam się dookoła. To wystarczyło bym zobaczyła błysk latarki pomiędzy drzewami. A co jeśli ktoś cię naprawdę śledzi? Cholera, znowu to zwątpienie. Odzywa się w najmniej odpowiednim momencie... Nagle cały las spowiła gęsta jak mleko mgła. No to teraz już po mnie... Porażka... Nic lepszego niż ta mgła nie mogła mi się przytrafić... A może ta mgła ma też dobre strony... Zaczęłam myśleć i pojawiła się nadzieja. Przemknę przez las niepostrzeżenie, potem pobiegnę ile sił do domu, zamknę drzwi na klucz, włączę jakiś film, i wszystko wróci do normy... Tak. To był dobry plan. Natychmiast zaczęłam go realizować. Nie wszystko poszło jednak tak, jak bym tego chciała...
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Gdyby nie mała naftowa lampa paląca się na małym stoliczku nie byłoby widać kompletnie niczego. Spojrzałam na swoje ręce. Były związane jakąś grubą liną. Tak samo nogi. Usta miałam zaklejone grubą taśmą. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł jakiś koleś. Był wysoki, miał kominiarkę na twarzy. Spod małych otworów w czarnym materiale dało się zobaczyć zielonkawe oczy. Patrzyły na mnie zabójczym wzrokiem. Ktoś do niego zadzwonił, bo wyjął telefon, wyszedł na korytarz i zaczął z kimś rozmawiać. O dziwo słyszałam też dwie inne osoby, jednak nie mogłam ich rozróżnić.
- Kto to jest?
- Niezły kąsek dla naszego szefa...
- Co nie?
- A jak się nazywa?
- Ponoć to Demetria Lovato...
- Ta aktorka?
- Tak, dokładnie.
- Podobno dobrze śpiewa.
- Chciałbym ją usłyszeć w akcji...
- Nie ty jeden ciole.
Usłyszałam cichnące głosy i głośne uderzanie butami w drewnianą posadzkę. Zaczęli się oddalać. Ok, Demi... Teraz musisz wymyślić jak się stąd wydostać... Zobaczyłam leżący na stoliku scyzoryk. Co za idioci! Więżą kogoś i nawet nie pomyśleli że scyzoryk może mu posłużyć do ucieczki... Podczołgałam się do stolika, uklęknęłam i złapałam nożyk. Zaczęłam przecinać liny. Szło dość ciężko, ale wreszcie udało mi się uwolnić ręce. Po chwili nasłuchiwania i usłyszenia kompletnej ciszy zaczęłam ciąć liny na nogach, a potem rozcięłam taśmę na twarzy. Gdy skończyłam usłyszałam zbliżające się osoby. Byli to jacyś faceci z głębokimi głosami. Co najmniej dwóch. Ci to mają wyczucie czasu... Trzeba się schować... Tylko gdzie do cholery?! Nie było żadnego miejsca, które mogłoby mi posłużyć za kryjówkę. Chyba że jakiś ciemny kąt. Ok... Pod latarnią zawsze najciemniej... Podeszłam do okna, usiadłam i skuliłam się. W tym samym momencie do pomieszczenia weszli ci goście. Nie mieli już kominiarek. W poświacie księżyca widziałam ich twarze. Jeden był wysokim brunetem z zielono-brązowymi oczami, a drugi był blondynem z zielonymi oczami. Zaczęli rozglądać się po pomieszczeniu. Ich spojrzenie utkwiło na środku pokoju, tuż przy stoliku. Zajebiście... Skapnęłam się że zostawiłam liny pod stolikiem. Faceci zaczęli wodzić wzrokiem po pokoju. Starałam się nie wydusić z siebie ani jednego dźwięku. Na moment przestałam oddychać. Oni jednak mieli wyczulony wzrok. Zobaczyli mnie i zaczęli iść w moim kierunku. Skuliłam się jeszcze bardziej. Bałam się wydać z siebie jakikolwiek, nawet najmniejszy dźwięk. Po chwili porywacze byli przy mnie. Jeden z nich złapał liny i zaczął mnie wiązać po raz kolejny, a drugi trzymał mnie za nadgarstki mocno zaciskając na nich swoje wielkie łapy. Nie wytrzymałam i zaczęłam głośno krzyczeć. Jeżeli ktoś zdoła mnie usłyszeć to będzie zajebiście... No chyba że to będą jacyś ich pomocnicy. Zakleili mi usta. Nie mając nic czego mogłabym użyć do obrony zaczęłam ich kopać. Rzucałam rękami na prawo i lewo próbując ich od siebie odepchnąć. Jednego kopnęłam prosto w bebech, a drugiemu chyba uszkodziłam nos. BRAWO LOVATO!!! Dobrze im tak do cholery! Nie dali jednak za wygraną. Wciąż starali się mnie unieruchomić, a ja nadal ich odpychałam. Usłyszałam, że ktoś biegnie korytarzem. No zajebiście. Posiłki lecą... Nagle poczułam lekkie ukłucie w ramię. Ktoś wpadł do pokoju i krzyknął: "ZOSTAWCIE JĄ!!!". W tym samym momencie poczułam, że osuwam się na podłogę. Odpłynęłam.
Zajebiście... Oberwałaś środkami już po raz drugi... Nie wstyd ci?... Głosy w głowie wybudziły mnie z głębokiego snu. Odbijały się echem już od jakiegoś czasu. Gwałtownie otworzyłam oczy. Poczułam spływające po mojej twarzy strużki potu. Najwyraźniej nie zabrano mi pamięci, bo zauważyłam pewną zmianę otoczenia. Było jasno jak w normalnym domu, jednak pokój był cały czarny. Już nie od mroku, ale od farby na ścianach. W każdym zakątku mogłam zobaczyć czarne dekoracje: leżałam w czarnym łóżku, przykrytym czarną pościelą, czarna lampa+lampka na biurku z czarnego drewna, czarne zasłony w oknie, czarne ramki na zdjęcia, a w nich zdjęcia czarnych motocykli. Tu mieszka jakiś maniak... Usiadłam. Mroczność tego miejsca zaczęła mnie pomału przytłaczać. Nie chcąc stwarzać najdrobniejszego hałasu wstałam i postanowiłam je opuścić. Podeszłam do czarnych drzwi i spróbowałam je otworzyć. Niech to szlag!... Mogłam się tego spodziewać. Przecież nie daliby uciec "niezłemu kąskowi dla szefa". Myśl Lovato, myśl... Oprócz drzwi w pokoju było okno. Wystarczająco duże by przez nie wyskoczyć w razie konieczności. Podeszłam do niego i odsunęłam zasłony w poszukiwaniu klamki. Noo jaasne... Chyba ich pojebało... Poszukiwania były zbyteczne - okien nie da się otworzyć, chyba że wybijając je kilofem górniczym. Zaczęłam szukać kolejnej potencjalnej drogi ucieczki. Ujrzałam jakieś drzwi. Jeżeli to nie wypali to już nie wiem co robić... Podeszłam do nich prędko i nacisnęłam klamkę. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się, ale za to z takim impetem jakby ktoś je celowo popchnął w moją stronę. Kantem walnęły mnie w czoło. Poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. W chwilę później leżałam bez ruchu.
Po raz kolejny leżałam w tym mrocznym łożu. A było tak blisko... Było jednak coś więcej niż tylko dziwne głosy w głowie, które kochały ze mnie drwić. Coś jeździło po moim policzku. Przygotowałam się na ewentualny atak i z impetem otworzyłam oczy. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Wyglądał zbyt słodko jak na porywacza. Miał ciemne włosy, na myśl przywodziły mi mleczną czekoladę, i duże, ciemnobrązowe oczy. Gdy na niego spojrzałam od razu na jego twarzy pojawiły się słodkie dołeczki i uśmiech. Bosz... Ten uśmiech. Najładniejszy smile jaki widziałam w życiu! Po dość długiej chwili wpatrywania się we mnie wreszcie się odezwał.
- Jak się czujesz?
- Eee... - głupie pytanie... A niby jak według ciebie ma się czuć dziewczyna, która już tyle czasu jest poza domem, i którą kilkakrotnie pozbawiono przytomności, hę?
- Aa, sorry. Jestem Logan. Podobno dowodzę jakąś bandą przestępców, chociaż to nieprawda. Nie ma żadnej bandy, chyba że śpiewającej. I nawet nie dowodzę. - Po choinkę mi takie informacje?! Lepiej oddaj mi telefon i pozwól policji się złapać debilu! - Z tego co wiem to masz na imię Demi. Racja?
- Zależy kto pyta.
- Twardzielka... To lubię. - na jego twarzy znów zakwitł ten uśmiech. Do cholery! Dlaczego musi ci się podobać akurat uśmiech porywacza, co?...
- Dlaczego mnie tutaj zamknęliście? Skoro nie jesteście przestępcami, to czemu porywacie ludzi? - zmuszałam się by głos mi się nie załamał... Nic to nie dało. Nie wiedzieć czemu spojrzałam w jego oczy i nieoczekiwanie zmiękłam od razu.
- Nie miałem pojęcia co oni robią... Niby graliśmy w Prawdę czy Wyzwanie, i James wyzwał Kendalla żeby mi znalazł dziewczynę.. - zarumienił się i odwrócił wzrok. - Potem położyłem się. Chłopacy gdzieś poszli. Nie szukałem ich bo lubią łazić w nocy po lesie. Bawią się w Spidermanów. A przynajmniej tak twierdzą. Później zadzwonili i powiedzieli, że w piwnicy mają coś dla mnie. Pobiegłem tam, ale kiedy wpadłem do pomieszczenia, w którym cię trzymali już zemdlałaś. Potem zaniosłem cię tutaj, a z nimi sobie troszkę pogadałem... Troszkę im rozkwasiłem nosy... Należy im się. - Ostatnie słowa wypowiedział gniewnie, z furią, a w jego oczach na moment pojawił się rubin. - Jeżeli masz ochotę, to zaprowadzę cię do nich. Możesz im spokojnie doprawić.
Jeżeli to co on mówi to prawda... To ode mnie też mają wpierdol.
- Ok. Skorzystam z wielką chęcią.
- Tak myślałem że się zgodzisz.
- Jestem za bardzo przewidywalna.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę o tym co tu robią, dlaczego, kim są wgl, itd. Potem postanowiłam się stamtąd wynieść.
- Na mnie chyba już pora. - Wstałam. Stałam twardo, choć głupie nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Logan również się podniósł. Chyba chciał mnie podtrzymać, bo wyciągnął rękę w kierunku mojej talii. Odtrąciłam go szybko. - Lepiej pilnuj swoich rączek bo możesz się ich bardzo łatwo pozbyć. - Dlaczego on musi tak dobrze wyglądać?! Był zmieszany i szybko odwrócił wzrok. Nie minęły 3 sekundy i znów na mnie spojrzał.
- Nie jesteś wystarczająco silna by sobie pójść. Chłopacy dali ci jakieś prochy... - Po raz kolejny miałam niezmierną ochotę by dać im wpierdziel. Z drugiej strony była to kolejna informacja cenna dla policji... Trzeba ostrożnie wywąchać tą sprawę...
- Jeżeli były wam potrzebne po to by mnie obezwładnić, to policja się tym bardzo chętnie zainteresuje...
- Po pierwsze, nie "nam" tylko "im", a po drugie nie były IM potrzebne by cię, jak to nazwałaś, obezwładnić. James je bierze bo czasem ma ataki wściekłości... Kariera modela nie wypala, singiel się słabo sprzedaje... - być może wyczuł moje myśli, bo szybko dodał - Kupuje je legalnie, w aptece, na receptę. Tego możesz być pewna.
- Ok... Wracając do tematu... Skąd możesz o tym wiedzieć? Nie jesteś mną. - powiedziałam stanowczo i zaczęłam zakładać buty.
- Ok, masz mnie. Nie jestem tobą.
- Świetne odkrycie panie geniuszu. Należy się Nobel. - uporałam się z wiązaniem sznurówek, chociaż trzęsły mi się ręce. - Jak już mówiłam, na mnie pora. Zamierzam stąd wyjść i nikt mi nie przeszkodzi. - Proszę, nie pozwól mi wyjść, nie pozwól mi wyjść...I zaczęła się walka myśli w mojej głowie...
Czy ty chcesz z nim zostać?
Może...
Morze to jest długie i szerokie.
...
Spodobał ci się, przyznaj to...
No co tu ukrywać... Ładny jest... Taki beautiful boy with the big brown eyes...
Noo... Jak tak dalej pójdzie to napiszesz piosenkę o nim...
Taki pomysł mi się spodobał. Już zaczęłam kombinować nad muzyką i choreografią do teledysku. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- ...nie?
- Cooo mówiłeś? - zdałam sobie sprawę że Logan przez chwilę pokręcił się po pokoju, a potem cofnął się i coś do mnie mówił.
- Chciałaś już iść... Otworzyłem ci drzwi... Proszę. To twój telefon.- Nie, proszę, nie... Zamknij je z powrotem, proszę... Mówił smutnym głosem. A może to zawód? Może też nie chce bym odeszła... Głupia nadzieja...
Chwiejnym, nadal nieco przychmielonym krokiem, powoli podchodziłam do drzwi. Proszę, nie pozwól mi wyjść... Nacisnęłam klamkę. Nie pozwól mi wyjść. Jeden krok, dwa, już byłam poza pokojem, trzeci krok, nieco szybciej by nie wzbudzać podejrzeń, czwarty... Przez otwarte drzwi na bank nie było mnie już widać... O dziwo na ścianach były strzałki "jak wydostać się na zewnątrz". Spojrzałam w stronę pokoju. Drzwi nadal były otwarte, ale nikogo przy nich nie było. Szkoda... Skierowałam się w stronę wyjścia.
~*~Oczami Logana~*~
Demi zaczęła wychodzić z pokoju. Sprawiała wrażenie jakby robiła to niechętnie. Wreszcie wyszła na korytarz. W mojej szanownej głowie od razu zaczęła się walka myśli.
Chciałbym żeby tu była...
Czyżby?
No przecież wiesz...
No chyba wiem.
Zatrzymać ją?
Chłopacy wykręcili ci numer, zostawili ci pod opieką jakąś dziewuchę, a ona ci się spodobała...
Tak. Nie ukrywam. Spodobała się.
To na co czekasz? Leć za nią!
...
No leć!...
~*~Oczami Demi~*~
Dotarłam do wejścia głównego. Wyszłam na zewnątrz i obróciłam się.
No no, ładna chata...
Ale nie dla ciebie...!
Lubisz dobijać, co?
Kocham wręcz!
Miło mi... A teraz do domu...
Zaczęłam wybierać numer po taksówkę i poszłam w stronę drogi. Nagle mój nadgarstek znalazł się w czyjejś dłoni.
- Nie pozwolę ci odejść. Nie potrafię... - Logan szybkim ruchem mnie odwrócił. Chwilę później zatonęłam w słodkim pocałunku.
**********************************************************************************
Obietnicy dotrzymujemy! Składam pokłon Madzi P, która miała wenę i napisała tę jednorazówkę ;*
Mam nadzieję, że zakochałyście się w niej tak jak ja <3 
Kochamy was! ;*

Marcela ;3
Madzia P ;3 


piątek, 25 kwietnia 2014

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana przez Julia Vega i Lena Angeles, którym bardzo dziękuję ;*

Pytania od Julii:

1. Lubisz żelki?
Ja nie lubię... ja je KOCHAM!! <3
2. Jaki kolor lubisz najbardziej? :)
Hmmm... zielony, czerwony, czarny i biały ;3
3. Gdybyś miała zmienić się w jakieś zwierzę jakie by to było?
Czarna pantera :3
4. Kim jesteś pesymistą, realistą czy optymistą?
Wszystkim po trochu :)
5. Lubisz małe dzieci?
Kiedy śpią! :D
6. Gdyby (twój ulubiony człek z BTR) przyszedł do ciebie z kwiatami i zaczął śpiewać pod twoim oknem... jakbyś zareagowała? :)
Stanęłabym jak wryta i uśmiechała się jak idiotka!
7. Skąd bierzesz pomysły na rozdziały?
Kiedy słucham muzyki wyobrażam sobie różne sceny, dialogi.. potem sklejam w całość i pisze... Czasem gdy nie mam weny albo mam z nią problemy to przypominam sb jakieś fragmenty książek i sklejam i wtedy pisze...
8. Którą piosenkę bardziej lubisz "Windows Down" czy "Elevate"?
Windows Down <3
9. Lubisz zwierzęta?
Taaaak! <3
10. Czy kiedyś pofarbowałabyś włosy na różowy kolor? 
Nie.

PYTANIA OD LENY:

1.Ulubiony aktor/aktorka?
 Długo by wymieniać ;*
2.Ulubiony kolor?'
Zielony, czerwony, czarny i biały ;3
3.Ulubiony blog?
Nie mam takiego, gdyż uważam że wszystkie które czytam są świetne...
4.Skąd pomysł na pisanie?
 Hmmm... czytałam kilka blogów o BTR i postanowiłam sama zacząć pisać...
5.Imię przyjaciółki?
Magda, Magda, Kinga, Bożena + z grupy "męskiej" Dawid, Kuba, Kamil i Seweryn ;3
6.Ulubiony sport?
Nie ma takiego xd
7.Ulubiona piosenka?
Nie mam takiej :)
8.Co robisz, gdy pada?
 Śpiewam, czytam książkę, pisze coś na bloga albo pisze z BFF ;)
9.Jakie chciałabyś mieć zwierzę?
Czarną Panterę :D
10.Ulubiony pisarz/pisarka?
Nie chce mi się ich wszystkich wymieniać :3
11.Jesteś w jakimś fandomie?
Rushers, Lovatics, Mixers, 5 Seconds Of Summer Family Poland ;)

Nominuję ( kolejność jest przypadkowa!):
* http://mojatotalnaporazka.blogspot.com/
*http://welcome-in-my-lifeee.blogspot.com/
*http://bellakris.blog.pl/


Pytania ode mnie ;)
1. Kim chcesz być w przyszłości?
2. Czego nie lubisz?
3. Jakie jest twoje największe marzenie?
4. Jaki jest twój ulubiony kolor?
5. Lubisz czekoladę?
6. Jaki lubisz smak chipsów? 
7. Jaka była twoja ulubiona bajka w dzieciństwie?
8. Za co najbardziej cenisz ludzi?
9. Jak spędzasz wolny czas?
10. Uwielbiam... (dokończ)

Pozdrawiam. Marcela ;3

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 17

"Oczami Victorii"
          Obudziłam się w szampańskim nastroju. Sama myśl o tym, że zobaczę Briana jest... podniecająca. Poszłam do łazienki gdzie zrobiłam poranną toaletę. Wróciłam do pokoju gdzie ubrałam rurki i białą bokserkę. Na nogi ubrałam trampki, a włosy rozczesałam i rozpuściłam. Nakremowałam twarz i zrobiłam makijaż. Wzięłam komórkę ze stolika nocnego i schowałam do kieszeni. Gotowa, zbiegłam do kuchni gdzie zjadłam szybkie śniadanie. Następnie poszłam do łazienki gdzie umyłam zęby. Prze szczotkowałam jeszcze włosy i poszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę schroniska. Muszę być wcześniej bym mogła przedstawić pomysł, ze sponsorami właścicielce. Weszłam do budynku i zameldowałam się, po czym poszłam do pokoju, w którym mieści się rzekomo biuro właścicielki. Pukam i wchodzę do środka, a za biurkiem siedzi... Brian!:
- Eeee... cześć...
- Siema... - uśmiechną się do mnie szeroko. Moje serce zaczęło bić szybkim i nierównym rytmem:
- Gdzie jest.. ee.. twoja mama?
- Będzie dopiero koło południa, więc na razie ja tu dowodzę. Coś, się stało?
- Nie, tylko chciałam z nią omówić kwestię dotyczącą sponsorów...
- Siadaj.. - wskazał na krzesełko stojące przed biurkiem. Sam rozparł się wygodniej w fotelu i skrzyżował ręce na piersi. W głowie mi zawirowało. Niepewnym krokiem podeszłam do krzesełka i opadłam na nie. Teraz mogę wykluczyć opcję, ze z nadmiaru emocji upadnę - No to jaki masz pomysł?
- Eee... to nie do końca mój pomysł. Wspólnie ze znajomymi stwierdziliśmy, że może... - wzięłam glęboki wdech, po czym zaczęłam mówić dalej - ... zaczęlibyśmy chodzić parami na spotkania z bogatymi szychami. Opowiemy im o schronisku, o potrzebach.. - urwałam. Dlaczego ktoś mnie nie zastrzeli?
- Pomysł dobry.. - chłopak zmarszczył brwi -... jednak to nie wypali...
- Co? Czemu? - zdziwiłam się:
- Bo na takie spotkania będzie się długo czekać. Musicie wymyślić coś lepszego i szybszego...
- Masz jakiś problem, z naszą wizją Schultz? Chodź na tę stronę biurka i możemy to omówić...
- Schowaj pazurki, kotku.. - posłał mi swój uroczy, rozbrajający uśmiech. Pewnie zaczęłabym się teraz rozpływać na krześle, ale zdenerwował mnie. To podziałało jak sole trzeźwiące:
- Czyżbyś nie lubił wchodzić w kontakt fizyczny? Nie licząc pewnie, tego pod osłona nocy, oczywiście.. - spojrzałam na niego wyzywająco:
- Ktoś tu jest niegrzeczną dziewczynką...
- Zawsze, wszędzie, dwadzieścia cztery godziny...  - puściłam mu perskie oko:
- Będę, pamiętać... - porozmawialiśmy chwilę. Pożegnałam się i wyszłam. Ruszyłam na poszukiwania Demi.
        Razem z Demi, Loganem i Jamesem siedzieliśmy i debatowaliśmy nad innym pomysłem, dotyczącym sponsorów. Powtórzyłam im opinię Briana i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że ma rację. Rozparłam się wygodniej na fotelu i kręciłam młynka palcami, gdy nagle..:
- Wiem! - krzyknęłam:
- Co?
- Dlaczego, wcześniej na to nie wpadłam? - zrobiłam face palma - Zróbmy ulotki! Napiszmy coś krótkiego na temat schroniska. Napiszmy, że potrzebne są pieniądze dla lepszej wygodny zwierzaków i na potrzebne rzeczy. Roześlijmy je do wszystkich znanych biznesmenów i bam! Na pewno ktoś się zainteresuje! Możemy też dać ogłoszenie w gazetach! A biznesmeni lubią być pokazywani w świetle dobroczynności więc ktoś się tym może zainteresować!
- To jest genialne! - Demi przybiła ze mną piątkę. Chłopacy uśmiechnęli się szeroko:
- Powiadomię o ulotkach panią Schultz. Jedno z was niech pogada z Dyrekcją, czy wydział plastyczny nie mógłby czegoś zaprojektować. Informacje o schronisku damy im jak najszybciej...
- A jakbyśmy jeszcze im powiedzieli, żeby zrobili plakaty? Moglibyśmy je porozwieszać...
- Moglibyśmy na nich napisać, że chętni mogą przysyłać nam koce, jedzenie, miski czy inne rzeczy na adres schroniska.... - James uśmiechnął się. Był dumny ze swojego pomysłu:
- Moglibyśmy je porozwieszać. Tyle, że jest tu masa pracy! Nie damy zrobić wszystkiego sami, a angażowanie innych to nie najlepszy pomysł. Większość musi być tutaj na miejscu...- Demi miała rację. Jest nas za mało żebyśmy mogli zrobić cokolwiek:
- Moglibyśmy się jeszcze popytać, może ktoś chciałby pomóc. Zawsze można przecież jeszcze zwerbować rodzeństwo, kuzynostwo jeśli dałoby radę... - zamilkliśmy. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Moje dryfowały w kierunku chłopaka. Sam jego wygląd przyprawia o zawrót głowy, w dodatku wystarczy przebywać z nim sam na sam tylko przez kilka minut i masz już kisiel w majtkach. Dziewczyny do niego lgną, jednak on chyba jest singlem. Tacy faceci to albo geje albo są sparowani. Może, Brian mógłby z nami roznosić ulotki? Sprawdziłabym czy jest gejem... Jeśli nie jest i nie ma dziewczyny t wezmę go w szybkie obroty. Nim się obejrzy, a będzie na planecie rozkoszy, która nazywa się Victoria....
************************************************************************************
Nie bijcie!! Wiem, że rozdział krótki i do dupy ale ostatnio mam problemy z weną ;/
Po za tym Ja i Madzia P obiecałyśmy wam jednorazówkę. Obietnicy dotrzymamy bo jest napisana w połowie. Zgodnie stwierdziłyśmy, że dodamy jakiś rozdział bo długo nic się nie pojawiało...
Chcemy też Wam życzyć radosnych świąt Wielkanocy. Smacznego jajka i bardzo mokrego dyngusa:3
Marcela ;3
Madzia P :3