niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 17

"Oczami Victorii"
          Obudziłam się w szampańskim nastroju. Sama myśl o tym, że zobaczę Briana jest... podniecająca. Poszłam do łazienki gdzie zrobiłam poranną toaletę. Wróciłam do pokoju gdzie ubrałam rurki i białą bokserkę. Na nogi ubrałam trampki, a włosy rozczesałam i rozpuściłam. Nakremowałam twarz i zrobiłam makijaż. Wzięłam komórkę ze stolika nocnego i schowałam do kieszeni. Gotowa, zbiegłam do kuchni gdzie zjadłam szybkie śniadanie. Następnie poszłam do łazienki gdzie umyłam zęby. Prze szczotkowałam jeszcze włosy i poszłam do garażu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę schroniska. Muszę być wcześniej bym mogła przedstawić pomysł, ze sponsorami właścicielce. Weszłam do budynku i zameldowałam się, po czym poszłam do pokoju, w którym mieści się rzekomo biuro właścicielki. Pukam i wchodzę do środka, a za biurkiem siedzi... Brian!:
- Eeee... cześć...
- Siema... - uśmiechną się do mnie szeroko. Moje serce zaczęło bić szybkim i nierównym rytmem:
- Gdzie jest.. ee.. twoja mama?
- Będzie dopiero koło południa, więc na razie ja tu dowodzę. Coś, się stało?
- Nie, tylko chciałam z nią omówić kwestię dotyczącą sponsorów...
- Siadaj.. - wskazał na krzesełko stojące przed biurkiem. Sam rozparł się wygodniej w fotelu i skrzyżował ręce na piersi. W głowie mi zawirowało. Niepewnym krokiem podeszłam do krzesełka i opadłam na nie. Teraz mogę wykluczyć opcję, ze z nadmiaru emocji upadnę - No to jaki masz pomysł?
- Eee... to nie do końca mój pomysł. Wspólnie ze znajomymi stwierdziliśmy, że może... - wzięłam glęboki wdech, po czym zaczęłam mówić dalej - ... zaczęlibyśmy chodzić parami na spotkania z bogatymi szychami. Opowiemy im o schronisku, o potrzebach.. - urwałam. Dlaczego ktoś mnie nie zastrzeli?
- Pomysł dobry.. - chłopak zmarszczył brwi -... jednak to nie wypali...
- Co? Czemu? - zdziwiłam się:
- Bo na takie spotkania będzie się długo czekać. Musicie wymyślić coś lepszego i szybszego...
- Masz jakiś problem, z naszą wizją Schultz? Chodź na tę stronę biurka i możemy to omówić...
- Schowaj pazurki, kotku.. - posłał mi swój uroczy, rozbrajający uśmiech. Pewnie zaczęłabym się teraz rozpływać na krześle, ale zdenerwował mnie. To podziałało jak sole trzeźwiące:
- Czyżbyś nie lubił wchodzić w kontakt fizyczny? Nie licząc pewnie, tego pod osłona nocy, oczywiście.. - spojrzałam na niego wyzywająco:
- Ktoś tu jest niegrzeczną dziewczynką...
- Zawsze, wszędzie, dwadzieścia cztery godziny...  - puściłam mu perskie oko:
- Będę, pamiętać... - porozmawialiśmy chwilę. Pożegnałam się i wyszłam. Ruszyłam na poszukiwania Demi.
        Razem z Demi, Loganem i Jamesem siedzieliśmy i debatowaliśmy nad innym pomysłem, dotyczącym sponsorów. Powtórzyłam im opinię Briana i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że ma rację. Rozparłam się wygodniej na fotelu i kręciłam młynka palcami, gdy nagle..:
- Wiem! - krzyknęłam:
- Co?
- Dlaczego, wcześniej na to nie wpadłam? - zrobiłam face palma - Zróbmy ulotki! Napiszmy coś krótkiego na temat schroniska. Napiszmy, że potrzebne są pieniądze dla lepszej wygodny zwierzaków i na potrzebne rzeczy. Roześlijmy je do wszystkich znanych biznesmenów i bam! Na pewno ktoś się zainteresuje! Możemy też dać ogłoszenie w gazetach! A biznesmeni lubią być pokazywani w świetle dobroczynności więc ktoś się tym może zainteresować!
- To jest genialne! - Demi przybiła ze mną piątkę. Chłopacy uśmiechnęli się szeroko:
- Powiadomię o ulotkach panią Schultz. Jedno z was niech pogada z Dyrekcją, czy wydział plastyczny nie mógłby czegoś zaprojektować. Informacje o schronisku damy im jak najszybciej...
- A jakbyśmy jeszcze im powiedzieli, żeby zrobili plakaty? Moglibyśmy je porozwieszać...
- Moglibyśmy na nich napisać, że chętni mogą przysyłać nam koce, jedzenie, miski czy inne rzeczy na adres schroniska.... - James uśmiechnął się. Był dumny ze swojego pomysłu:
- Moglibyśmy je porozwieszać. Tyle, że jest tu masa pracy! Nie damy zrobić wszystkiego sami, a angażowanie innych to nie najlepszy pomysł. Większość musi być tutaj na miejscu...- Demi miała rację. Jest nas za mało żebyśmy mogli zrobić cokolwiek:
- Moglibyśmy się jeszcze popytać, może ktoś chciałby pomóc. Zawsze można przecież jeszcze zwerbować rodzeństwo, kuzynostwo jeśli dałoby radę... - zamilkliśmy. Każdy był pogrążony we własnych myślach. Moje dryfowały w kierunku chłopaka. Sam jego wygląd przyprawia o zawrót głowy, w dodatku wystarczy przebywać z nim sam na sam tylko przez kilka minut i masz już kisiel w majtkach. Dziewczyny do niego lgną, jednak on chyba jest singlem. Tacy faceci to albo geje albo są sparowani. Może, Brian mógłby z nami roznosić ulotki? Sprawdziłabym czy jest gejem... Jeśli nie jest i nie ma dziewczyny t wezmę go w szybkie obroty. Nim się obejrzy, a będzie na planecie rozkoszy, która nazywa się Victoria....
************************************************************************************
Nie bijcie!! Wiem, że rozdział krótki i do dupy ale ostatnio mam problemy z weną ;/
Po za tym Ja i Madzia P obiecałyśmy wam jednorazówkę. Obietnicy dotrzymamy bo jest napisana w połowie. Zgodnie stwierdziłyśmy, że dodamy jakiś rozdział bo długo nic się nie pojawiało...
Chcemy też Wam życzyć radosnych świąt Wielkanocy. Smacznego jajka i bardzo mokrego dyngusa:3
Marcela ;3
Madzia P :3






4 komentarze:

  1. Rozdział ŚWIETNY! (jak zawsze z resztą!)
    czekam na next!
    Ps. Nominowałam cię do Liebster Blog Award
    Szczegóły tutaj: http://btr-paranormal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze sie, ze nareszcie dodalyscie rozdzial! ;)
    Co do rozdzislu, to swietny. Jak zawsze ;) :*** ''plananeta rozkoszy ... Victoria'' hahaha ;) ten tekst byl swietny!!!
    czekam niecierpliwie na nn :******
    Pozdrawiam Stelss :******

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Blog!Mogłabyś dawać notki z perspektywy Kendalla?I fajnie byłoby,gdyby jego dziewczyną była Katelyn Tarver.Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny.
    Czegoś mi tylko zabrakło w tej pierwszej rozmowie z Brianem. Nadal się nie dowiedziałam, co z tymi spotkaniami ze sponsorami. A przecież o to głównie chodziło.
    Jak widać skupiłaś się głównie na wątku "niegrzecznej dziewczynki". ;p
    "planeta rozkoszy o nazwie Victoria?"- naprawdę?
    LOL :D <--- cóż za kreatywność :p
    Widzę, że na pierwszym planie wciąż pozostaje uczucie.
    Ale przecież, o to chodzi w tych opowiadaniach.
    Oby wszystko szło dobrze ;3 , żeby tylko ta planeta nie uległa samo destrukcji zanim ktoś spróbuje na niej wylądować :p
    AKK.

    OdpowiedzUsuń